niedziela, 28 lutego 2016

Lampy wiszące

Muszę przyznać, że mam słabość do pięknych, unikatowych lamp. Z tego powodu, kompletowanie ich w naszym domu zajmuje mi sporo czasu. Piszę zajmuje, a nie zajęło, ponieważ cały czas jestem w trakcie poszukiwań lamp do kuchni i jednej łazienki, a mija już piąty rok, odkąd mieszkamy w domu :-) Pewnie nie ma się czym chwalić, ale naprawdę trudno mi znaleźć ideał..
No właśnie, jeśli już mowa o ideałach, pierwsze zdjęcie przedstawia jeden z nich, moją ukochaną lampę Ring włoskiej firmy Stil-Lux . Wypatrzyłam to cudo kilka lat temu w necie i od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Pięknie wykonana, z doskonałych materiałów (kuleczki z prawdziwego szkła, a nie plastiku), bardzo ciężka i solidna. Niestety również bardzo droga, ale spotkało mnie chyba szczęście debiutanta, ponieważ w jednym z salonów z ekskluzywnymi meblami i lampami włoskimi, wisiała na ekspozycji i udało mi się kupić ją w naprawdę dobrej cenie ;-). Była pierwszą lampą w naszym domu (zawisła nad stołem) i do dziś patrzę na nią z podziwem.




Druga była lampa do pary dla powyższej, z tym że, musiała być podsufitowa (plafon Tower firmy Stil-Lux). Różni się też wykończeniem, ponieważ ostatnie kuleczki są w kolorze czarnym. Początkowo obawiałam się tego mocnego akcentu, ale szybko go polubiłam.


W sypialni sufit zdobią dwie identyczne, niewielkie lampy Pryzmy III ze sklepu Scandi Decor. 



Kolejne lampy, które pokażę, pochodzą już z innego źródła. Wszystkie kupiłam na giełdach staroci. Oczywiście nie od razu, bo w przeciągu dwóch, czy trzech lat, ale cierpliwość w tym przypadku się opłaca, ponieważ można znaleźć prawdziwe piękności. Nie dość, że są pięknie wykończone, wykonane z mosiądzu, szkła, czy kryształu, to jeszcze z historią..

Dwie lampy ze zdjęć poniżej są do siebie bardzo podobne, w zasadzie kto im się nie przyjrzy, nie dostrzeże różnicy. Ale tak naprawdę są nieco inne i mają inną średnicę, a co ciekawe, najpierw kupiłam jedną z nich i Pani, która przywiozła ją z Włoch obiecała, że postara się poszukać dla mnie drugiej, podobnej. Nie bardzo w to wierzyłam, ale po dwóch miesiącach odbieram telefon i proszę, mam parkę :-) Korytarz już na nie czekał.


Kolejna to stara francuska lampa, którą już w drodze z giełdy do samochodu, chciało kupić ode mnie trzy osoby. Wcale im się nie dziwię.. Stała się ozdobą małej łazienki.



Dwie następne to biało złota kula, która gdy świeci ma błękitną poświatę oraz przepiękna lampa ze szkła murano i mosiądzu, która tworzy niezwykłe efekty świetlne na suficie i ścianach wokoło (oczywiście tylko wtedy, gdy podarujemy jej zwykłą żarówkę, a nie energooszczędną). Obie zawisły w hallu.



W hallu znajduje się też mały, ale urodziwy kinkiet, który będzie oświetlał lustro, gdy w końcu zawiśnie ono na ścianie poniżej. 


Ostatnia z kolekcji starych lamp w naszym domu, to mosiężna, ciężka lampa z mlecznym szkłem, która ozdobiła wiatrołap. Niestety jest lekko pogięta, ponieważ już dwa razy nam spadała (zaczepiona drabiną), ale co tam pogięcia, skoro szkło ocalało, choć prawdę mówiąc, nie wiem jakim cudem???


Na tym kończy się moja kolekcja lamp wiszących, która mam nadzieję, niedługo powiększy się o kolejne szklane cudeńka. 
Każdemu, kto lubi unikatowe oświetlenie, polecam poszukiwania na giełdach staroci, w internecie oraz coraz większej liczbie sklepów, które oferują piękne lampy z całego świata. Pobawmy się w prawdziwych, wyrafinowanych 'kolekcjonerów światła"..

środa, 10 lutego 2016

STÓŁ - bardzo ważny mebel!


Wiele razy zastanawiałam się, który mebel w naszym domu jest najważniejszy i choć bardzo lubię w zasadzie każdy z nich (a te, których nie lubię czekają na swoich następców), to jednak przyznaję, że najważniejszy jest stół. Po pierwsze skupia całą rodzinkę przy posiłkach, dzieci przy malowaniu i  dorosłych przy pracy z komputerem, a po drugie jest nieustannie głównym miejscem życia towarzyskiego, bo mimo że niedaleko znajdują się dwie wygodne kanapy i tak każdy zasiada tuż po wejściu do domu przy stole i tam już pozostaje do końca wizyty. Wiem, wiem, Ameryki nie odkrywam stwierdzając to, bo większość znajomych ma podobnie :-), ale to tylko potwierdza rangę stołu i już!

Tak więc, aby ten bardzo ważny mebel cieszył nas wszystkich, czyli był i funkcjonalny (to dla mojego męża), odporny na różne uszkodzenia, takie jak porysowania, zalania, wgniecenia, itp. (to dla dzieci) i piękny oczywiście (to dla mnie), musiałam sporo się naszukać, namyśleć i nadzwonić. Trwało to stanowczo za długo, bo prawie trzy lata!! ;-), ale w końcu jest i co najważniejsze, od momentu połączenia dołu z górą wzbudza mój zachwyt i bardzo dobrze nam służy.

Ale od początku.. Najpierw kilka zdjęć - pierwotnych pomysłów:






Aż w końcu trafiłam na ideał i postanowiłam go skopiować, bo niestety, jak to ideał, był nieosiągalny. To znaczy był do kupienia, ale za bardzo wysoką cenę, więc wygrała opcja stworzenia kopii. 
Poniżej to cudo, którego autorem i twórcą jest brytyjska firma Ochre. Tak naprawdę trafiłam na ich stronę, zakochana po uszy w lampie arctic pear i okazało się, że jest to firma która w 100% trafia w mój gust i myślę gust wszystkich, dla których ważne są detale i unikalne, naprawdę piękne przedmioty.


I tu zaczyna się moja przygoda z dwoma wspaniałymi rzemieślnikami- kowalem oraz stolarzem. Pierwszy z nich wykonał nogę stołu z metalu, który odpowiednio "poobijał" (ma to fachową nazwę, ale jej nie pamiętam :-)) i polakierował. 


Drugi stworzył blat z litego dębu o wyraźnym usłojeniu, który polakierował kilka razy, bo mimo pokusy woskowania drewna, zwyciężyło bardziej praktyczne rozwiązanie.


Efekt ich wspólnej pracy to piękny i bardzo stabilny stół o średnicy 130 cm i grubości 4,5 cm, mieszczący wokół siebie spokojnie 6 krzeseł i ważący około 100 kg. Jest tak udany, że mam już na myśli kolejny mebel, który połączy ponownie potencjał obu Panów. 



Teraz jeszcze tylko muszę znalęźć odpowiednich towarzyszy dla stołu, bo póki co są nimi drewniane krzesła z Ikei, pożyczone od moich teściów (takie same mieliśmy zresztą przez 5 lat mieszkając jeszcze w mieszkaniu), które choć odporne i świetnie służą, nie pasują kompletnie do wnętrza, co widać na zdjęciu poniżej:


Ale sprawa krzeseł to już temat dla osobnej opowieści..