Muszę przyznać, że mam słabość do pięknych, unikatowych lamp. Z tego powodu, kompletowanie ich w naszym domu zajmuje mi sporo czasu. Piszę zajmuje, a nie zajęło, ponieważ cały czas jestem w trakcie poszukiwań lamp do kuchni i jednej łazienki, a mija już piąty rok, odkąd mieszkamy w domu :-) Pewnie nie ma się czym chwalić, ale naprawdę trudno mi znaleźć ideał..
No właśnie, jeśli już mowa o ideałach, pierwsze zdjęcie przedstawia jeden z nich, moją ukochaną lampę Ring włoskiej firmy Stil-Lux . Wypatrzyłam to cudo kilka lat temu w necie i od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Pięknie wykonana, z doskonałych materiałów (kuleczki z prawdziwego szkła, a nie plastiku), bardzo ciężka i solidna. Niestety również bardzo droga, ale spotkało mnie chyba szczęście debiutanta, ponieważ w jednym z salonów z ekskluzywnymi meblami i lampami włoskimi, wisiała na ekspozycji i udało mi się kupić ją w naprawdę dobrej cenie ;-). Była pierwszą lampą w naszym domu (zawisła nad stołem) i do dziś patrzę na nią z podziwem.
Druga była lampa do pary dla powyższej, z tym że, musiała być podsufitowa (plafon Tower firmy Stil-Lux). Różni się też wykończeniem, ponieważ ostatnie kuleczki są w kolorze czarnym. Początkowo obawiałam się tego mocnego akcentu, ale szybko go polubiłam.
W sypialni sufit zdobią dwie identyczne, niewielkie lampy Pryzmy III ze sklepu Scandi Decor.
Kolejne lampy, które pokażę, pochodzą już z innego źródła. Wszystkie kupiłam na giełdach staroci. Oczywiście nie od razu, bo w przeciągu dwóch, czy trzech lat, ale cierpliwość w tym przypadku się opłaca, ponieważ można znaleźć prawdziwe piękności. Nie dość, że są pięknie wykończone, wykonane z mosiądzu, szkła, czy kryształu, to jeszcze z historią..
Dwie lampy ze zdjęć poniżej są do siebie bardzo podobne, w zasadzie kto im się nie przyjrzy, nie dostrzeże różnicy. Ale tak naprawdę są nieco inne i mają inną średnicę, a co ciekawe, najpierw kupiłam jedną z nich i Pani, która przywiozła ją z Włoch obiecała, że postara się poszukać dla mnie drugiej, podobnej. Nie bardzo w to wierzyłam, ale po dwóch miesiącach odbieram telefon i proszę, mam parkę :-) Korytarz już na nie czekał.
Kolejna to stara francuska lampa, którą już w drodze z giełdy do samochodu, chciało kupić ode mnie trzy osoby. Wcale im się nie dziwię.. Stała się ozdobą małej łazienki.
Dwie następne to biało złota kula, która gdy świeci ma błękitną poświatę oraz przepiękna lampa ze szkła murano i mosiądzu, która tworzy niezwykłe efekty świetlne na suficie i ścianach wokoło (oczywiście tylko wtedy, gdy podarujemy jej zwykłą żarówkę, a nie energooszczędną). Obie zawisły w hallu.
W hallu znajduje się też mały, ale urodziwy kinkiet, który będzie oświetlał lustro, gdy w końcu zawiśnie ono na ścianie poniżej.
Ostatnia z kolekcji starych lamp w naszym domu, to mosiężna, ciężka lampa z mlecznym szkłem, która ozdobiła wiatrołap. Niestety jest lekko pogięta, ponieważ już dwa razy nam spadała (zaczepiona drabiną), ale co tam pogięcia, skoro szkło ocalało, choć prawdę mówiąc, nie wiem jakim cudem???
Na tym kończy się moja kolekcja lamp wiszących, która mam nadzieję, niedługo powiększy się o kolejne szklane cudeńka.
Każdemu, kto lubi unikatowe oświetlenie, polecam poszukiwania na giełdach staroci, w internecie oraz coraz większej liczbie sklepów, które oferują piękne lampy z całego świata. Pobawmy się w prawdziwych, wyrafinowanych 'kolekcjonerów światła"..